piątek, 3 stycznia 2014

Epilog

Tak strasznie dziękuję, że byłyście ze mną przez tyle czasu w moim pierwszym samodzielnym opowiadaniu. Mam nadzieję, że rozdziały Was nigdy nie zawiodły. No, nie zawiodły bardzo. No i dziękuję za wszystkie komentarze. To już koniec. Końcowy koniec. Ciężko mi to mówić. Jednak nie długo zacznę już kolejne opowiadanie. Jestem w trakcie tworzenia. Bohaterem głównym będzie Liam. Mam nadzieję, że zajrzycie i się spodoba. Dam linka, kiedy już wszystko będzie gotowe. A wracając do tego bloga... Mam nadzieję, że Wam się spodoba i nie zawiodę Was. Dziękuję za wszystko...
_________________________________________________________________________________
*Perspektywa Elizabeth

Minęło już wiele lat od pamiętnego dania oświadczyn Niall'a. Jak nasz los się potoczył dalej? Cóż. Zgodziłam się. Dziś jest rocznica oświadczyn, oraz... Naszego ślubu! W tym samym dniu jeszcze wszystko się odbyło. Zorganizował to wszystko Niall. A jak wiele lat minęło? Na tyle dużo, że doczekaliśmy się jeszcze 2 córeczek, są bliźniaczkami- Alice i Rose. Nasze życie toczyło się odtąd spokojnie. A mój kochany blondynek był wspaniałym mężem, ojcem, człowiekiem. Wrócił do pracy w swojej firmie, jednak nie zajmował się już niczym, co byłoby nie zgodne z prawem. A o wcześniejszych wydarzeniach jakby zapomnieliśmy. Choć nasza historia, życie, wszystko było banalne, skończyło się szczęśliwie. Po mimo wszelkich przeszkód i przeciwności losu byliśmy razem. Ale czy czegoś żałowałam? Nigdy.

*Perspektywa Nialla

Dziś mijało już 10 lat od ślubu mojego i Elizabeth. Ten czas dla nas, naszej całej rodziny był już spokojny. Chociaż nigdy nie chciałem takiego życia, dziś mam żonę i trójkę dzieci! Cieszę się, że wszystko się tak potoczyło. Choć czasem nachodzą mnie starzy kumple, proponując jakieś zabawy, oczywiście nielegalne, ale nie biorę w tym udziału. Myślę, że z tego wyrosłem, chociaż były to dobre czasy. Ale te, gdy poznałem Beth, były najlepsze.

*Narracja trzecioosobowa 

Dziesięć lat po ślubie Nialla i Elizabeth wszystko się ułożyło. Było piękne. Idealne. Ułożone aż za bardzo. Ale po wszystkim, co ich spotkało lata temu, zasłużyli sobie na to. Wreszcie dziś wylecieli na piękną wyspę. Na Hawaje. Tam mieli na zawsze już oderwać się od wszelkich wspomnień. 
Czy im się to udało? Tak. Ich życie było na prawdę idealne. Do czasu, gdy pięćdziesiąt lat później zginęli oboje w wypadku. Ale wiedzieli, że spotkają się tam na górze, w niebie. Gdzie będą wspólnie kontynuowali swoje spokojne ostatnio życie, patrząc z góry na swoje dzieci, wnuków. Będą nad nimi czuwali. A ich rodzina dobrze o tym wiedziała. 

4 komentarze:

  1. Jak teraz to czytałam to aż łezka w oku się zakręciła
    Po 1 Koniec tego bloga
    Po 2 piękne zakończenie :)
    Nigdy nas nie zawiodłaś i tak jest nawet teraz <3
    Zapraszam do mnie http://liampayneopowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zakończenie. Szkoda że już skończyłaś tego bloga :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że już jest koniec
    Nigdy nas nie zawiodłaś
    Oczywiście, będę odwiedzać twojego drugiego bloga o Lou i trzeciego, którego zamierzasz założyć o Liamie :)
    Piękne zakończenie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że już koniec, na końcu łezka mi sie zakręciła :)
    Odwiedzam twoje blogi i nie moge sie doczekac z Liamem

    OdpowiedzUsuń