sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 15

Dzięki za komentarze. Jak wakacje?? Czytając ten rozdział, jeszcze się nie dowiecie, czy Elisabeth będzie żyła. Okaże się w następnym, bo chcę was trzymać w niepewności.
___________________________________________________________________________

*Perspektywa Elisabeth

Lekarz wyszedł, zostawiając mnie z jakąś pielęgniarką. Wiedziałam,  że raczej sobie z nią nie pogadam. Nawet wolałam o nic nie pytac, nic nie mówić, nie ruszać sie, bo miałam wrażenie, że źle się dla mnie to skończy. Za drzwiami usłyszałam krzyki mamy.
M(ama): Bandyto!! To przez Ciebie moja córka leży w szpitalu! Ona może przez Ciebie umrzeć! Omamiłeś ją, mówiłeś, że ją kochasz, po czym wykorzystałeś jej naiwność, porwałeś ze szkoły i pobiłeś-darła się moja rodzicielka, a ojciec nie odezwał się ani słowem.
H(arry): Niech sie pani uspokoi! To nie wina Nialla! Ja byłem po Elisbeth. Pobiły ją dziewczyny z tamtej szkoły. Gdybym wtedy nie przyszedł po Beth już by nie żyła! Stalibyśmy teraz nad jej grobem!
M: Nie broń go! To przestępca! Tacy jak on powinni w więzieniu siedzieć! Ja Ci to załatwię! Na całe życie.-krzyczała dalej moja mama.
N(iall): Proszę pani, nic nie zrobiłem Elisabeth. Harry mówi prawdę. Nie skrzywdziłbym nigdy żadnej kobiety!-mówił Niall. Mama chciał się odezwać, ale ktoś im przerwał.
K(toś): Proszę się uspokoić! To jest szpital! Tu leżą ciężko chorzy ludzie! Jeśli dalej państwo chcą się kłócić, proszę opuścić szpital.-powiedział jakiś mężczyzna i odszedł.
M: Panie Horan, i tak pan tego pożałuje. A teraz proszę wybaczyć, idę zobaczyć się z córką.-mówiła matka nie dając za wygraną.
N: Ona nie chce pani widzieć. Pana też. Inaczej by nie uciekała!
M: Ona uciekła, bo pan ją zmusił. To wszystko pana wina. Moja córka sama zdecyduje, czy chce mnie widzieć. Do zobaczenia w sądzie.- powiedziała moja mama i ruszyła w stronę sali, na której byłam. Niall miał rację, nie chciałam widzieć rodziców, a w szczególności mojej matki.

*Perspektywa Nialla

A co jeśli jej matka miała rację? Może ona tu była przeze mnie? Słowa pani Morgan (to jest nazwisko rodziny Beth) mnie zabolały. Starałem się odepchnąć tą myśl. Jednak nie dawała mi ona spokoju. Dopiero moje przemyślenia przerwał krzyk.
E(lisabeth): Wyjdźcie stąd! Nie chcę Was znać! Nie obwiniaj Nialla! On mi pomaga, a Wy, raczej Ty mamo mi szkodzisz! To Ty wysłałaś mnie do tej szkoły! Tam mnie pobili! Gdybyś mnie tam nie wywiozła byłabym teraz z Niallem, lub z Wami, zdrowa! A teraz walczę o życie! To boli! Fizycznie i psychicznie! Taki los zgotowała mi własna matka! Nie licz na moje wybaczenie, nigdy! A teraz stąd wyjdź! Teraz!-krzyczała Lisa, a ja tam szybko pobiegłem i wyprosiłem jej rodziców, po czym bez słowa usiadłem obok Elisabeth i ją tuliłem, całując jej czoło i ocierając łzy.
E(lisabeth): Niall, skoro ich nienawidzę, swoich rodziców, to czemu to mnie tak boli? Ja ich nigdy nie obchodziłam. Czemu mi to teraz robią? Czy ja nie zasługuję na szczęście?-mówiła głośno płacząc.
J(a): Nie płacz kochanie, masz mnie. Każdy zasługuje na szczęście, chociaż odrobinę.
E: To czemu ja nie mogę być szczęśliwa? Spotkałam Ciebie, to Ty jesteś wszystkim najlepszym, co mnie spotkało, jednak moi rodzice robią wszystko, by nas rozdzielić. By wyssać ze mnie całe moje szczęście. Pozbawić uczuć. Zabrać mi wszystko, co szczęście mi daje.
J: Ja nie odejdę nigdy. Nie ważne, co się stanie. Będę o Ciebie walczył.
E: Obiecujesz?
J: Obiecuję. Kocham Cię.
E: Ja Ciebie też.

*Perspektywa Elisabeth
Teraz czuję,że słabnę. Wiem to, i jestem pewna. To mój czas. Jestem gotowa, by odejść.
J(a): Niall, jak odejdę obiecaj, że znajdziesz sobie kogoś. Proszę obiecaj.
N(iall): Lisa, co ty wygadujesz! Nigdzie nie odejdziesz!
J: Nie z własnej winy.nie z własnej woli. Ale, Niall, ja umieram.
N: Nie rób mi tego, kochanie-mówił ze łzami w oczach.-nie zostawiaj mnie. Ja tego nie przeżyję.
J: Niall, obiecaj. -powiedziałam i zamknęłam oczy, by ich ponownie nie otwiera. Czułam, że już tego nie zrobię.
_______________________________________________________________________________
Może dodam dziś next, może jutro. Nie płaczcie. Nie potrzebnie. Mam napisać z perspektywy czy narracja??

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 14

Dziękuję za komentarze. No i życzę wspaniałych wakacji, i podczas nich spotkania naszych mężów. Ten rozdział jest z dedykacją dla Was <3
____________________________________________________________________________

*Perspektywa Elisabeth
D(ziewczyna): A ty dokąd się wybierasz?
J(a): Ja-aa, właśnie mam wartę, badam teren, co się stało i w ogóle
D:Wiem, że kłamiesz, bo ja mam wartę.
J(a): Ok, proszę, pozwól mi pójść, błagam! Ja muszę stąd uciec!
D: Wiesz, znam Twoją historię lepiej, niż Ci się wydaje. Nie pozwolę Ci odejść. Wracaj sama, albo będzie z Tobą gorzej!-powiedziała, jednak ja nie dałam za wygraną i zaczęłam biec.Po chwili drogę zagrodziły mi jej koleżanki. Wiedziałam już, że nie dam sobie rady. Poczułam kopnięcie w brzuch. Chyba traciłam przytomność. Zauważyłam jakiegoś chłopaka. Zaczął się bić z dziewczynami, później wziął mnie na ręce i zaczął biec.
C(hłopak): Cześć, to ja Harry. Zabiorę Cię do Nialla.
J(a): Ja-a, Harry
H(arry): Cii, odpoczywaj teraz. Jutro wieczorem będziemy na miejscu.-powiedział i już spokojnie szedł do auta. Położył mnie na tylnym siedzeniu. Po chwili ruszyliśmy.

                                                        * * *
-Powinniśmy wezwać lekarza, albo zawieść ją do szpitala.-usłyszałam głos mężczyzny, chyba Harryego
-Nie, nie tutaj. Tu ją znają, jej rodziców też-kolejny głos. Chyba Nialla
H(arry): Wiem, ale porządnie oberwała. Może jej coś się stać.
N(iall): Ale ją stracę! Znowu! A dopiero ją odzyskałem.
H: Rób jak chcesz, żebyś nie miał później żalu.
N:Chcę dla niej jak najlepiej. Ale nie mogę, nie tutaj. Wkrótce ją stąd zabierzesz i wtedy pojedziesz z nią do szpitala. Ok?
H: Dobra, niech będzie idź do niej teraz.

*Perspektywa Nialla
Podszedłem do Elisabeth. Widziałem jak walczyła z powiekami, by je otworzyć, aż w końcu jej się udało.
J(a): Jak się czujesz?
E(lisabeth): Dobrze, ale brzuch mnie trochę boli.
J: Nic dziwnego, ponoć mocno dostałaś.
E: Tak, ale nic mi nie będzie.
J: Mam nadzieję. Chcesz coś do jedzenia?
E: Tak, dzięki. Niall, dziękuję za to wszystko, gdyby nie ty no i Harry dalej bym była w tej szkole.
J: Dla Ciebie zrobię wszystko. A Stylesowi podziękuj sama.
E: Wiem. Powiesz mu, żeby przyszedł.
J: Jasne, Harry zaraz przyjdzie, a ja idę Ci przyszykować śniadanie.-powiedziałem, po czym pocałowałem Lisę tak, jakby to miał być nasz ostatni pocałunek. Bo choć była tu ze mną, to myśl, że ją znowu stracę dalej  nie dawała mi spokoju.

*Perspektywa Harryego
Tak, jak poprosił mnie Niall poszedłem do Elisabeth. Ona leżała w łóżku. Gdy usłyszała moje kroki odwróciła się i próbowała wstać.
E(lisabeth): Harry ja
J(a): Nie wstawaj, leż.-powiedziałem, a ona wyraźnie odetchnęła. Widać było w jej oczach ból.
E:Dziękuję. Gdybyś się nie zjawił, one by mnie jeszcze gorzej pobiły. Boję się myśleć, co by było, gdyby nie ty.
J: Przesadzasz, ja tylko pomogłem dziewczynie przyjaciela. On też mi zawsze pomaga. Naprawdę, nic wielkiego.-powiedziałem i usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. Zobaczyłem rodziców Lisy.
M(ama Lisy): Oddajcie nam córkę! Wiem, że tam jest!-krzyczała kobieta. Po chwili obok siebie zobaczyłem Beth i Nialla.
E(lisabeth): Jestem już pełnoletnia, nie macie prawa za mnie decydować!
M:Córeczko! Co ty mówisz! Wróć do nas! Wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej.-mówiła dalej kobieta.
J(a): Niech pani już idzie.-powiedziałem zdenerwowany.
M: Jeśli pójdziesz z nami wycofamy oskarżenia na tego bandytę-powiedziała kobieta wskazując na Horana.
E: Jaa, obiecujesz, że to zrobisz? Przy mnie, zaraz?-powiedziała Lisa, jej matka chciała coś powiedzieć, ale blondyn odezwał się pierwszy.
N: Nie, Elisabeth. Straciłem Cię już, nie pozwolę Ci odejść, sami sobie damy radę. Proszę, nie odchodź.
E: Niall, ale to jest łatwiejsze. Tak może być lepiej.
N: Chcesz nas poświęcić?-mówił zrozpaczony Irlandczyk.

*Perspektywa Elisabeth.
Nie wiedziałam co robić. Byłam pod ścianą, Nic nie mogłam zrobić. Nagle usłyszałam szumy wokół mnie. Nie wiedziałam, co się dzieje. Poczułam, jak jakaś silna ręka oplata moją talię. To był Niall. Krzyczał coś. Wszyscy krzyczeli, ale nie wiedziałam co. Po chwili widziałam już tylko ciemność.
                                                 
                                                          * * *
Obudziłam się w dziwnym, małym pomieszczeniu. Otaczały mnie białe ściany. Zauważyłam, że jestem przypięta do jakiś maszyn.
J(a): Co się dzieje? Gdzie jestem?- spytałam jakieś kobiety
K(obieta): O nic się nie martw. Jesteś w szpitalu.  Zaraz przyjdzie lekarz. Są twoi rodzice i jakiś dwóch panów. Zawołać ich?
J: Proszę zawołać tych chłopaków.-powiedziałam i po chwili się zjawił Niall i Harry. Niall miał czerwone oczy. Płakał.
J: Niall, co się stało?? Ty, płakałeś?
N(iall): Elisabeth, ja Cię nie będę okłamywał. Jesteś w ciężkim stanie. Miałaś wylew wewnętrzny.
J: Ale co to znaczy?
N: Kilka następnych godzin będzie decydowało o tym, czy to przeżyjesz. Lekarze mówią,że powinno być już dobrze, ale Twój stan może się pogorszyć. Błagam, obiecaj, że mnie nie zostawisz, że będziesz walczyła.
J: Obiecuję, Niall. Nie chcę Cię zostawiać, nie potrafiłabym.
N: Mam nadzieję, nie przeżyłbym tego, jeśli byś odeszła.-powiedział, po czym przyszedł lekarz i wyprosił go i Harryego.
L(ekarz): Ja się czujesz?
J(a): Lepiej, ale brzuch mnie boli.
L: To normalne. Krwotok już ustąpił. Podaliśmy Ci dożylne leki. Powinno być już dobrze. Jednak ten chłopak ma rację. Musisz się pilnować. Przez tydzień będziesz obserwowana 24h na dobę. Niestety, dopóki nie ma pewności, że krwotok nie wróci nie możesz jeść, ani pić. A teraz odpoczywaj, to ważne, straciłaś dużo krwi.
J: Dziękuję panie doktorze. I mam prośbę, jeśli mój stan będzie się pogarszał, proszę mi powiedzieć wprost.
L: Oczywiście.
J: I proszę, niech pan nie mówi tego nikomu.
L: Jest pani pewna?
J: Tak.
______________________________________________________________________________
O wylewach info brałam z internetu, nie wiem, czy dobrze napisałam. Za błędy przepraszam. (jak coś tam

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 13

Dziękuję za komentarze <3 Rozdział pomogła mi napisać moja siostra. Dzięki , Kocham Cię. Ten rozdział jest dla Ciebie <3
Następny rozdział pojawi się w piątek i tak, jak obiecałam będzie dłuższy i postaram się, by był ciekawszy niż inne.  Miłego czytania! <3
____________________________________________________________________________

*Narracja
Nie wiedzieli,co się dzieje. Spokojnie wtuleni w siebie leżeli w salonie. Usłyszeli dzwonek do drzwi. On poszedł otworzyć. Policja zgarnęła go od razu. Oskarżonego o porwanie Elisabeth Morgan. Była ona nieletnia i wyprowadziła się od rodziców. Jednak matka prokuratorka, ojciec komendant policji znali jej prawa. Oskarżyli go. Ją zabrali. Nie chciał iść. Płakała, tupała, walczyła ile sił. Nikt jej nie słuchał. Oni robili swoją pracę. On miał spędzić w więzieniu 10 lat. Ona miała pójść do szkoły wojskowej dla dziewcząt. Mieli być razem całe życie. Ale im nie pozwolono. Ich miłość nie mogła rozkwitać. Nie dano im tej szansy. Pozbawili ich tego, czego najbardziej pragnęli: wspólnej przyszłości i miłość. Rodzice wywieźli ją do tej szkoły do Bristolu. Stąd nie było ucieczki. Obydwoje nie mieli dokąd uciec. Wiedzieli jednak, że kiedyś się odnajdą.

*Perspektywa Nialla
Mogłem się spodziewać tego, że poniosę konsekwencje. No tak, jej rodzice mieli znajomości. Jednak nie obwiniałem Beth. Zabrali mnie na komendę policji, którą już ostatnio odwiedzałem zeznając przeciw Joshowi. Złożyłem zeznania, co się stało. Oni jednak oczywiście będąc pod presją nie uwierzyli w ani jedno moje słowo. Było mi obojętne, co będzie ze mną pod warunkiem, że Lisa będzie bezpieczna. Wiedziałem, że do jej urodzin nie zostało dużo. Był Luty, do jej urodzin zostało niewiele . Miałem nadzieję, że wtedy ucieknie od rodziców.

*Perspektywa Elisabeth
M(ama): Elisabeth, daliśmy Ci z ojcem pozwolenie na powrót, nie skorzystałaś, więc sami się tym postanowiliśmy zająć. Idź na górę, spakuj rzeczy, które zobaczysz na łóżku,  bieliznę i kosmetyczkę. Idź później spać. Jutro rano odwiozę Cię do szkoły wojskowej. Zobaczymy się na Wielkanoc. Od Ciebie będzie później zależał Twój dalszy los.-zrobiłam, co mi kazała, ale nie zasnęłam zaczęłam płakać myśląc o każdym pojedynczym słowie, jakie wypowiedzieliśmy. Myśląc o każdej wspólnej chwili i o każdym wypowiedzianym "Kocham Cię".

                                                       * * *
W szkole wojskowej jestem już 3 tygodnie. Dziś, 8 marca są właśnie moje urodziny. W szkole jest mało nauki, ale jest dużo godzin wychowania fizycznego. Nigdy nie byłam z niego dobra. Jedynie szybko biegałam, a to, że byłam non stop zdenerwowana sprzyjało temu, że jeszcze szybciej biegałam. Od pewnego czasu dostawałam listy od chłopaka. Nazywał się Harry. (tak, chodzi o Stylesa).Był on przyjacielem Nialla, w tych listach pisał o nim. Mówił, że Nialla na razie wypuścili za kaucją ale nie może wyjeżdżać z miasta. Mówił, że w dzień moich urodzin, czyli właśnie dziś, o godz. 22, będę miała jedyną szansę na ucieczkę. Miał czekać na mnie w lesie, gdy zabrać mnie do Londynu i zawieść na lotnisko Heathrow, skąd miałam lecieć do jakieś miejscowości w Irlandii. Miałam tam zapewnione wszystko, czego bym potrzebowała na 3 miesiące. Jednak najpierw miałam iść do prawnika Nialla podpisać dokumenty,że zajmę się jego firmą. Mówił, że tylko mi ufa. Zrobił to na wypadek, gdyby miał pójść do więzienia. Po chwili usłyszałam hałas. To była moja szans, wzięłam rzeczy i wybiegłam według wskazówek Harryego. Jednak w trakcie ucieczki zobaczyła mnie jakaś dziewczyna.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 12

Dziękuję za komentarze <3 Przepraszam, że nie piszę, ale po prostu czasem brakuje weny. W piątek Wam to wynagrodzę długim rozdziałem na dobry początek wakacji <33
________________________________________________________________________
*Perspektywa Elisabeth, miesiąc później
Od miesiąca nie mam kontaktu z rodzicami. Oni próbowali się ze mną kontaktować grożąc mi, że przestaną na moje konta przelewać pieniądze. Tak też zrobili. Jednak ja zawsze oszczędzałam, i miałam jeszcze trochę kasy. Mieszkam dalej u Nialla. Nasz związek jest na dobrej drodze, wszystko jest wreszcie dobrze. Czasami się kłócimy, co jest wadą wspólnego mieszkania, ale są to drobne sprzeczki. Oczywiście nie zaniedbaliśmy z Horanem obowiązków szkolnych. Chodzimy do szkoły, a gdy jedno z nas źle się czuje, drugie z nim zostaje. Wydaje się, że jest to związek idealny. Obydwoje z Niallem się kochamy.

*Perspektywa Nialla
Dziś zaczynały się wreszcie ferie zimowe. Postanowiliśmy z Elisabeth wyjechać za miasto odprężyć się po ostatnich wydarzeniach i rozprawie. Właśnie, rozprawa już była. Zeznawaliśmy z Beth. Josh dostał 25 lat, a jego wspólnicy po 20 lat. Zszedłem właśnie na dół gdy usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem moich rodziców.
E(lisabeth): Kochanie, kto przyszedł-usłyszałem krzyk mojej ukochanej
J(a): Nikt ważny! To tylko listonosz!-powiedziałem jej i zwróciłem się do rodziców.-Nie mam zamiaru z Wami rozmawiać, możecie już wracać.
M(ama Nialla):Synku, my chcemy tylko porozmawiać!
J: Trzeba było myśleć przedtem, teraz żegnam
M: Niall, proszę.
J: To przestań, nie istniejecie dla mnie!-krzyknąłem, i usłyszałem bieg.Odwróciłem się i zobaczyłem Lisę. Płakała. -Nigdy więcej tu nie przychodźcie! Ona, jak z resztą wszyscy inni wiedzą, że nie żyjecie! Bo dla mnie tak jest!
M: Dobrze, idziemy, masz naszą wizytówkę *podała mi ją* zadzwoń, jak będziesz chciał pogadać.-powiedziała i wyszli, a ja zamknąłem drzwi i pobiegłem do Lisy.
J(a): Elisabeth, nie będę się tłumaczył, a raczej ich. Mówiłem, że moi rodzice umarli, bo mnie kiedyś skrzywdzili. Przepraszam, że Ci nie powiedziałem.
E(lisabeth): Niall, przykro mi. Ale związek powinien opierać się na zaufaniu.
J: Wiem. Jeśli chcesz, jeśli mi dasz szansę, opowiem Ci wszystko.-powiedziałem, a ona otworzyła drzwi.

*Perspektywa Elisabeth
Otworzyłam drzwi, a Niall mi opowiedział wszystko.
N(iall): Gdy miałem 12 lat, często się wyprowadzałem z rodzicami. Jednak oni uznali, że jestem w tym tylko zbędnym ciężarem i oddali mnie na wychowanie cioci. Tęskniłem za nimi, płakałem. Ciocia mówiła, że po mnie wrócą. Jednak ona wkrótce znalazła faceta, i przestała się mną zajmować. Był ona alkoholikiem. Bił nas. Miałem już 14 lat, więc próbowałem się mu postawić. Na marne. Obrywałem mocniej. Aż pewnego dnia wylądowałem w szpitalu ze wstrząśnięciem mózgu. Oskarżeń na niego jednak nie wniesiono. Ciocia się z nim nie rozstała, bo miał iść na odwyk. Rodzice o wszystkim wiedzieli, jednak mi nie pomogli. On jednak dalej mnie bił, ciocię już nie. Aż pewnego razu kazał cioci wybierać, że albo on odejdzie, albo ja mam się wyprowadzić. Miałem wtedy 16 lat. Poznałem Josha i zacząłem dla niego pracować. Aż wylądowałem tutaj. Resztę historii znasz.
J(a): Niall, tak mi przykro, nie wiedziałam, ja
N: Ciii, to już nie ważne. Mam Ciebie, i to się liczy. Nikomu nigdy tego nie powiedziałem. Ale teraz mi ulżyło, dziękuję, że chciałaś tego słuchać.
J: O to chodzi w związku, Niall. Po to siebie mamy. Kocham Cię.
N; Ja ciebie też. -powiedział i się pocałowaliśmy.
Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając już o naszej przyszłości. Postanowiliśmy po skończeniu szkoły wyjechać do Irlandii, do Dublina. Tam nas nikt nie zna, choć z Irlandii właśnie pochodzi Niall. Mamy zacząć tam nowe, wspólne życie.

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 11

Dziękuję za komentarze. Przepraszam, że nie dodaję codziennie, ale było gorąco, przez co nie mogłam się skupić na pisaniu. Postaram się to nadrobić dłuższymi rozdziałami. Miłego czytania <3
______________________________________________________________________________

*Perspektywa Nialla

Nie mogłem się nacieszyć tą chwilą. Najchętniej całowałbym ją już całe życie. Nie chciałem przerywać pocałunku, ale musieliśmy w końcu zacząć oddychać.
E(lisabeth): Kocham Cię-szepnęła moja dziewczyna.
J(a): Ja Ciebie bardziej.
E: Niall, dziękuję za miły wieczór. a to wszystko, ale robi się późno, i niestety będziemy musieli się rozstać. Ale jutro się zobaczymy.
J: Wiem, ale i tak będę cholernie tęsknił
E:Ja też.
J: Jutro już oficjalnie jedziemy do szkoły jako para?
E: Tak, myślę, że tak. Ale teraz odwieź mnie już do domu.-jak poprosiła, tak zrobiłem. Poszliśmy do auta, ja otworzyłem jej drzwi, sam wsiadłem z drugiej strony i ruszyliśmy. Całą drogę Lisa mi opowiadała różne rzeczy, ale jej zbytnio nie słuchałem. Patrzyłem na nią. Wkrótce jednak dotarliśmy pod jej dom.
J: Kocham Cię Beth, i już tęsknię.
E: Ja Cię też, bardzo. Dobranoc.-powiedziała i mnie pocałowała.

*Perspektywa Elisabeth

Po cudownym wieczorze z Niallem wróciłam do domu. Było mi smutno, że musimy się rozstawać, jednak wiedzieliśmy, że kiedyś będziemy musieli. Gdy otworzyłam drzwi i weszłam do salonu zobaczyłam moją mamę. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego, jeśli jest w domu o 21.
M(ama): Gdzie byłaś!
J(a): Ze znajomymi.
M: Wiem,  że kłamiesz. Niall Horan, Byłaś z nim. Policja mi mówiła.
J: Po co Ci wiedzieć, z kim byłam! W ogóle skąd to wiesz!?
M: Jako najlepsza prokuratorka w mieście dostałam tą sprawę. Nie podoba mi się, że nic mi nie powiedziałaś o porwaniu i że się z nim widujesz.
J: Wiesz, czemu pracował dla Josha!
M: Ale jego przeszłość mówi sama za siebie.
J: Ludzie się zmieniają.
M: Ale przestępca zawsze będzie przestępcą. Masz z nim zerwać wszelkie kontakty.
J: Nie zmusisz mnie do tego.
M: Jestem twoją matką i to zrobię.
J: Nie zrobisz! Nie możesz-powiedziałam łamiącym się głosem
M: Mogę. Wiem co mi wolno. Jeśli nie zostawisz go, będziesz się musiała wyprowadzić.
J: Od kiedy jesteś taką troskliwą matką! Nigdy nic Cię nie interesowało, a teraz!?
M: Wiem, że nie zawsze byłam, ale to przez moją pracę. Zawsze się o Ciebie martwiłam.
J:Nie zasłaniaj się pracą.
M: Rozmowa skończona. Idź na górę. Przemyśl naszą rozmowę, jutro porozmawiamy jeszcze raz.-powiedziała i poszła. Ja pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Spakowałam swoje rzeczy. Wzięłam wszystkie karty do kont, które miałam. Kiedy byłam pewna, że matka śpi, zostawiłam jej kartkę z wiadomością, że podjęłam decyzję i odchodzę. Zadzwoniłam po taksówkę i udałam się do hotelu. Na miejscu zadzwoniłam do Nialla.
J(a): Niall
N(iall): Co się stało, czemu płaczesz, gdzie jesteś!?
J: Jestem w hotelu, koło Big Ben (nie wiem, czy tam jakiś jest, po prostu napisałam). Pokłóciłam się z mamą i musiałam uciec.
N: Zaraz przyjadę, w którym pokoju jesteś?
J: 169, Niall, nie musisz.
N: Muszę. Zaraz będę, a ty spróbuj przestać płakać. Kocham Cię
J: Wiem, ja Ciebie też.
                                                         
                                                         * * *
Opowiedziałam Niallowi całą rozmowę z mamą. Wszystko, co mówiła.
N: Nie jestem tego wart. Powinnaś mnie zostawić, nie rodziców.
J: Ale już podjęłam decyzję. I tak powinnam się dawno wyprowadzić.
N: I co teraz zamierzasz?
J: Nie wiem.
N: Pamiętaj, zawsze Ci pomogę.
J: Wiem, i za to Ci dziękuję.
N: Elisabeth, ja wiem, że parą jesteśmy kilka godzin, znamy się kilka miesięcy, ale zamieszkaj ze mną, przynajmniej na jakiś czas.
J: Niall, ja nie mogę, ja
N: Proszę, zgódź się, chcę Ci pomóc.
J: Dobrze, ale tylko na jakiś czas.-powiedziałam. Zabrałam moje rzeczy, a blondyn mi w tym pomógł. Zaniósł je do samochodu a ja poszłam się wymeldować, i pojechaliśmy do domu Nialla. Byłam ciekawa, co z tego wyniknie. Miałam nadzieję, że nie będzie żadnych problemów.


czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 10


Dzięki za komentarze <33 Miłego czytania.
______________________________________________________________________________

*Perspektywa Elisabeth

Gdy się obudziłam nie było obok mnie Nialla. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam kartkę:
"Przepraszam, że mnie nie ma, ale musiałem wyjść. W kuchni jest śniadanie i klucze od domu. Jakbyś wychodziła zamknij drzwi. Bądź dziś ładnie ubrana o 18, zabieram Cię gdzieś."
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Zeszłam na dół do kuchni, zjadłam śniadanie, pozbierałam swoje rzeczy i wróciłam do domu, zamykając najpierw dom Nialla. Byłam ciekawa, co blondasek na dziś przygotował.  W domu wzięłam prysznic i ubrałam to. Wzięłam laptopa i sprawdziłam facebook'a i twitter'a. Spojrzałam na zegarek, lecz była dopiero 12.Czas dziś tak wolno leciał.  Z nudów postanowiłam posprzątać swój pokój i mój stary pokój.Wszystkie wspomnienia wróciły. Zaczęłam płakać. Wzięłam album, do którego włożyłam zdjęcia. Do pudła włożyłam rzeczy, z którymi się nie potrafiłam rozstać, a resztę wyrzuciłam. Miałam jeszcze farbę z ostatniego malowania mojego nowego pokoju, a że tu nie było mebli pomalowałam pokój. Wiedziałam, że nie byłam jeszcze gotowa, żeby tu posprzątać, ale musiałam kiedyś to zrobić. Po skończonym malowaniu znalazłam zdjęcie z Nickiem. Nie płakałam. Obiecałam sobie, że więcej nie będę płakała ani za nim, ani za żadnym innym facetem. Zdjęcie to włożyłam do  ramki i zaniosłam do swojego pokoju, żeby o tym pamiętać. I nie zapomnieć, żeby przy facetach uważać. Każdy z nich najpierw jest inny, ale tak na prawdę taki sam. Spojrzałam na zegarek. Była już 15. Poszłam zrobić obiad. Później posprzątałam i poszłam oglądać telewizję.

                                                      * * *
Obudziłam się w salonie na kanapie. Przypomniałam sobie o spotkaniu z Niallem. Zobaczyłam na zegarek. Była już 17! Szybko pobiegłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie wysuszyłam włosy, zrobiłam sobie lekki makijaż i ubrałam się. Włożyłam do torebki kilka rzeczy, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam  Nialla.
N(iall): Ślicznie wyglądasz.
J(a): Dzięki. Słodko Ci w tym garniturze.-powiedziałam, a chłopak się uśmiechnął.
J: To gdzie mnie zabierasz-powiedziałam w czasie drogi do auta
N: Niespodzianka.
J:Nie lubię niespodzianek!
N:No, trudno. Wytrzymaj chwilkę, za niedługo będziemy na miejscu.-powiedział, po czym ruszyliśmy. Po kilku minutach dotarliśmy pod Nando's. Lecz gdy weszłam do środka, zaniemówiłam. Wnętrze było cudowne.
J: Jejku, Niall, to dla mnie?
N: Tak. To właśnie dziś załatwiałem. Podoba Ci się?
J: Jest pięknie! Idealnie!-powiedziałam i powstrzymywałam się od łez szczęścia. Po chwili przyszedł kelner, żebyśmy złożyli zamówienie. W trakcie wieczora cały czas rozmawialiśmy, jedliśmy i śmialiśmy się. Jednak odczuwałam, że Horan czymś się denerwuje. Po chwili wstał i podszedł do mnie.Nic nie mówiąc wziął mnie za rękę i gdzieś zaczął prowadzić.
J: Niall, wszystko ok??
N: Tak, po prostu, chcę Ci coś pokazać.-powiedział. Zabrał pod jakieś schody, po czym zawiązał moje oczy chustką i zaniósł na górę. gdy rozwiązał moje oczy zaniemówiłam. Byliśmy na dachu restauracji. Był tu piękny widok na Londyn. Nie miałam  pojęcia, że nocą jest on tak piękny.
J: Byłam  w Londynie wiele razy, mieszkam tu, ale nigdy nie myślałam, że może być on tak piękny w nocy.
N: Cieszę się, że Ci się podoba i że ci to pokazałem.
J: To ja dziękuję.
N: Przyjemność po mojej stronie. Elisabeth, mam pytanie
J: Tak?
N: Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
J: Tak!-krzyknęłam i pocałowałam namiętnie chłopaka. 

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 9

Jestem trochę zawiedziona, że były tylko 3 komentarze, za które bardzo dziękuję <3
Życzę miłego czytania, i mam nadzieję, że pod tym rozdziałem zobaczę jutro więcej komentarzy.
________________________________________________________________________________

*Perspektywa Elisabeth

Po powrocie z komisariatu poszliśmy z Niallem do mojego domu. Wzięłam z niego kilka rzeczy i napisałam rodzicom kartkę,że idę na noc do "koleżanki". Choć byłam pewna, że nie zobaczą mojej nieobecności i tego, że zostawiłam mi kartkę. Zeszłam na dół, zostawić kartkę na lodówce.
J(a): Niall, gdzie jesteś!? Jestem już gotowa!-krzyczałam nie mogąc znaleźć blondyna. Po chwili szukania znalazłam go w moim starym pokoju.-Po co tu wszedłeś! Prosił cię ktoś!?
N(iall): Przepraszam, ja-ja... przepraszam-mówił zmieszany
J: Nie, to ja przepraszam, nie powinnam tak reagować. Ale nie wchodź tu więcej. Nie byłam tu od śmierci babci, to mój stary pokój. Ona umarła rok temu. Zastępowała mi mamę, to z nią mieszkałam. Kiedyś mieszkałam w tym domu, właśnie z nią.-powiedziałam chłopakowi i ukradkiem otarłam łzy. On jednak to zobaczył, bo podszedł do mnie bez słowa i mnie przytulił.
N: Nie płacz. Nienawidzę na to patrzeć.
J: Masz rację, nie powinnam. Przeszłość powinno zostawić się za sobą i żyć teraźniejszością.-powiedziałam, po czym sztucznie się uśmiechnęłam, chwyciłam Horana za rękę i pociągnęłam go na dół w stronę wyjścia.
                                                                                  
                                                                    Do you ever feel,
Like a plastic bag,
Drifting through the wind,
Wanting to start again.

* * * 
 Obudziłam się leżąc na Niallu. Było około 20. No tak, zasnęłam podczas oglądania filmu. Wstałam i poszłam zrobić nam kolację. Zrobiłam naleśniki. Sięgnęłam do szafki z kawą, lecz poczułam ręce na biodrach. Wróciły moje wspomnienia z czasów, gdy byłam z Nickiem. On też tak robił, a później mnie bił. Odruchowo odwróciłam się i uderzyłam w twarz osobę za mną. Tą osobom okazał sie być Niall.
N(iall): Ałć! Za co!?
J(a): Przepraszam, ale następnym razem po prostu tego nie rób.-powiedziałam, po czym wybuchnęłam płaczem i pobiegłam do łazienki. Po chwili usłyszałam pukanie. 
N: Elisabeth! Otwórz! Przepraszam! Możesz powiedzieć mi, o co chodzi!?- zapłakana otworzyłam mu, złapałam go za rękę i zaprowadziłam do jego sypialni. 
J: Niall, to było, było dawno temu, gdy miałam 17 lat. W nowej szkole poznałam chłopaka. Nazywał się Nick, był najpopularniejszym chłopakiem w szkole, a że ja zaczęła się obracać w towarzystwie takich ludzi, musiałam z nim chodzi. Z początku to była zwykła ustawka, jednak z czasem się w nim zakochałam, on zapewniał mnie, że też mnie kocha. Byliśmy razem prawie 24 godziny dziennie, aż on zaczął pić i ćpać. Robił mi awantury, gdy patrzyłam na innych facetów. Aż w końcu-i w tym momencie rozpłakałam się jeszcze bardziej-aż w końcu zaczął mnie bić. Najpierw robił to sporadycznie, później codziennie. Aż moi rodzice to zauważyli i mi pomogli. W tedy właśnie zamieszkałam z babcią.
N: Lisa, ze mną jesteś bezpieczna, obiecuję. Ale czy ty się mnie boisz? Boisz się, że też Ci to zrobię?-zaprzeczyłam głową
J: Nie. Wiem, że jesteś inny, i mi tego nie zrobisz. Przy tobie czuję się bezpieczna i wiem, że tak jest. -wtuliłam się w Nialla, i położyliśmy się, a ja po chwili odleciałam do krainy Morfeusza. 
Mój sen jednak nie był spokojny, bo obudziłam się ok. 12 w nocy. Krzyczałam, rzucałam się, płakałam. Śnił mi się Niall, ale to jakby nie on. Z wyglądu, to był Niall, jednak z zachowania-Nick. 

*Perspektywa Nialla
                                    
Obudziłem się, bo usłyszałem krzyki Beht. Nic nie mówiąc, otarłem jej łzy i ją przytuliłem, ona jednak się odsunęła.
   J(a): Beth, co się stało? Nie musisz się mnie bać
E(lisabeth): Bo mi się śniło, jak mnie biłeś. To było połączenie Ciebie i Nicka. Jego charakter, zachowanie, a ciało i głos twoje. Niall boję się-powiedziała, i sama się we mnie wtuliła. Ja nic nie mówiąc tuliłem ją całą noc, aż nad ranem zasnęła, ja jednak nie zmrużyłem oka. 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 8

Dziękuję za komentarze. Dziś rozdział krótki, bo jeszcze muszę się uczyć na poprawianie z chemii (trzymajcie kciuki). Od jutra postaram się robić dłuższe. Miłego czytania <3
Mój 2 blog I'm a little bit love drunk.
________________________________________________________________________________

*Perspektywa Nialla

Od przyjazdu policji wszystko działo się szybko, przesłuchiwali mnie. Powiedziałem im całą prawdę (jeśli nie wiesz, o co chodzi, cofnij się do 6 i 7 rozdziału). Zawiozłem ich do bunkru Josha. Policja właśnie wyprowadzała go i tych, którzy dla niego pracowali. W pewnym momencie Josh, słysząc rozmowę z policjantem powiedział:
Jo(sh): I tak pójdziesz siedzieć z nami Horan, ona nic nie pamięta, nie potwierdzi twojej wersji!
J(a): O mnie się nie martw Josh, ona wszystko wie! Nie pozwoliłbym jej wziąć tego badziewia!
Jo: Załatwię cię, Horan! Pożałujesz tego! Zobaczysz! Ta suka też! Jeszcze będziesz błagał i wybaczenie!-powiedział, a tym zainteresował się policjant.
P(olicjant): O czym on mówił?
J(a): Mówiłem panu o porwaniu i o tym, że miałem dla niego pracować. Porwał też Elisabeth,Elisabeth Morgan  ale ją puścił, bo dla niego pracuję, dziś był mój 1 dzień, jak byliśmy u tego kolesia, który strzelał.
P: Tak, mówił pan. Rozumiem, a czy możemy pojechać do tej pani, by potwierdziła pana zeznania?
J:Oczywiście, pojadę z panem.

                                                         * * *
Dojechaliśmy pod dom Elisabeth. Policjant wyszedł i zadzwonił do drzwi.Ja byłem i aucie i przysłuchiwałem się ich rozmowie.
P(olicjant): Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Elisabeth Morgan?
E(lisabeth): Tak, a coś się stało?
P: Chodzi o pana Nialla Horana.
E: Coś z nim nie tak!? Co się stało, proszę mówić jaśniej.
P: Może pojedzie ze mną pani na komisariat, tam się pani wszystkiego dowie, i złoży zeznania.
E: Oczywiście, wezmę tylko torebkę.

*Perspektywa Elisabeth
Wizyta policjanta mnie zaskoczyła.Jak powiedziałam, zabrałam torebkę, zamknęłam dom i ruszyłam za policjantem do radiowozu. Jednak ktoś tam już był. Gdy wsiadłam do auta, zobaczyłam Nialla i nic nie mówiąc przysunęłam się do niego i przytuliłam go modląc się, by to nie był sen. I jak się okazało, nie był.
Jednak gdy tylko wszedł policjant odsunęłam się od niego, bo mógłby uznać, że jesteśmy parą, a moje zeznania będą fałszywe.
*Na komisariacie
Policjant wszedł do pomieszczenia. Ja zostałam sama z Niallem
J(a): tak się cieszę, że Ci nic nie jest! Bałam się!
N(iall): Cii, nie potrzebnie, jak widać, jestem cały. Już będzie dobrze, teraz się ułoży.-powiedział, po czym przyszedł policjant i zabrał mnie na przesłuchanie. Wyjaśnił, o co chodzi, pytał, gdzie i z kim byłam w ostatnim czasie. Opisałam mu wszystko dokładnie, z najmniejszymi szczegółami. Po kilku godzinach wypuścił mnie i Nialla. Powiedział, że Niall nie będzie za nic oskarżony bo pomógł w śledztwie, ale będzie zeznawał w sądzie, ja też miałam zeznawać. O rozprawie mieli nas poinformować pisemnie. Pozostało nam tylko czekać i mieć nadzieję, że będzie dobrze.
__________________________________________________________________________
Byłyście ciekawe, więc powiem tyle, że Niall i Elisabeth wkrótce będą razem, ale nie zdążą się sobą zbytnio nacieszyć.


niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 7

Do dziewczyn, które zostawiły komentarze pod ostatnim rozdziałem: nie zamierzam przestać pisać, rozdziały będą codziennie, w miarę możliwości, i po prostu was kocham <33 Ten rozdział dedykuję Wam. Pozostałym czytającym życzę miłego czytania, Was też kocham <3
Mój 2 blog, zapraszam I'm a little bit love drunk
_________________________________________________________________________

*Perspektywa Elisabeth

Po tym, jak Horan wyszedł, do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna, i nic nie mówiąc podał mi tabletkę i szklankę wody. Wzięłam tabletkę i "połknęłam" ją, oraz zapiłam wodą, po czym udałam omdlenie. Gdy byłam pewna, że mężczyzna wyszedł, wyplułam tabletkę, rzuciłam w jakiś kąt, a usta wypukałam wodą. Po chwili usłyszałam pod drzwiami szepty:
-Czyli wiesz dokładnie, co jej powiedzieć?-to był chyba Josh
-Tak, wiem, pamiętam-to był... Niall?
-To dobrze, tylko bez żadnych sztuczek Horan, pamiętaj, moi ludzie Cię obserwują-powiedział Josh, i odszedł, a do piwnicy wszedł Niall. Podszedł do mnie, i powiedział co mam pamiętać:
-Chodziłaś do szkoły, byłaś zmęczona ciągłymi przeprowadzkami i chciałaś wyjechać na kilka dni. Czas spędzałaś sama. Bez znajomych, cały czas byłaś sama.-powiedział, i dał mi znak, bym znowu się położyła, i udawała,że śpię. Czułam, jak Niall bierze mnie na ręce i gdzieś zanosi. Po jakimś czasie czułam,w aucie, i gdzieś jadę.
                                                         * * *

Po pewnym czasie poczułam, jak auto się zatrzymuje. Usłyszałam czyjeś głosy.
-Jesteś pewien, że jej rodziców nie ma w domu?-zapytał jeden
-Tak, często pracują. Wejdziemy do domu, zostawimy ją i pójdziemy.-powiedział Niall, i tak zrobił. Wniósł mnie do domu, położył w moim pokoju, i korzystając z sytuacji sam na sam, pocałował mnie i szepnął:
N(iall): Naprawdę Cię kocham, bardzo, i już za tobą tęsknię.
J(a): Ja cię bardziej-powiedziałam, a chłopak się szeroko uśmiechnął, po czym zniknął za drzwiami. Wiedziałam, że cieszył się, bo nie wzięłam tej tabletki. Zaczęłam myśleć, co by było, gdybym mu zaufała. pewnie on nie pracowałby dla Josha, byłby tu ze mną. Może bylibyśmy parą? Mogłoby być cudownie, a ja to zniszczyłam. Zniszczyłam naszą wspólną przyszłość, którą moglibyśmy mieć. Wiedziałam, że szanse, aby być z Niallem, są bardzo małe. A może wcale nich nie ma?

*Perspektywa Nialla

Wróciłem z moim towarzyszem do bunkru  (coś jak schron, żeby tego nikt nie znalazł). Josh już na nas czekał z pracą. Kazał nam jechać do jakiegoś faceta, który zalegał kasę za towar, dosyć sporo, bo 1,000,000 $. Dał nam broń, czyli to, czego najbardziej się obawiałem. Wziąłem ją, ale i tak wiedziałem, że jej nie użyję. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. O dziwo facet, do którego jechaliśmy mieszkał w centrum miasta.
-Chodź za mną, musisz się jeszcze wiele nauczyć-powiedział mój towarzysz, a ja robiłem, co mi kazał. Weszliśmy do apartamentu dłużnika. On już na nas czekał. Mój partner (w sensie "zawodowym") wyciągnął broń, załadował i wycelował w jego twarz, i powiedział:
-Dawaj kasę, albo zginiesz.
-Spokojnie panowie, można to załatwić inaczej-powiedział w strachu
-Ostatnie ostrzeżenie, dawaj kasę, albo cię zabiję.
-D-dobrze, chodźcie za mną, a ją dostaniecie. -powiedział, i poszliśmy za nim do sejfu. On go otworzył, i zanim zdążyliśmy się zreflektować, wyciągnął broń i strzelił do mojego towarzysza. Zapewne usłyszeli to ludzie na ulicach, bo po chwili zjawiła się policja.

sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 6

Dziękuję za komentarze. Przykro mi, że z każdym rozdziałem jest ich co raz mniej, ale dziękuję tym, którzy zostawiają komentarze.
Zapraszam na mojego 2 bloga I'm a little bit love drunk.
P.S. osoby, które chcą być informowane o nowych rozdziałach proszę o pozostawienie twittera. Kilka osób mi już dało i im wysyłam powiadomienia na tt.
________________________________________________________________________________

*Perspektywa Nialla
Przyszli jacyś dwaj mężczyźni, którzy mieli operować Elisabeth. Przenieśli ją do jakiegoś pokoju, ja poszedłem z nimi. Podłączyli ją do aparatury i mieli zacząć zabieg, gdy ona zaczęła piszczeć. Linia robiła się co raz prostsza, aż się wyprostowała. Już nie było żadnych impulsów, tylko prosta, czerwona kreska. Zacząłem płakać.
J(a): Zróbcie coś!! Zróbcie!! Nie mogę jej stracić!
M(ężczyzna): Przykro mi, nie możemy już nic zrobić, ona odeszła-podbiegłem do ciała Beth, zacząłem nim potrząsać.
J: Elisabeth, obudź się, proszę!! Nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie!!
   
                                                    * * *

Obudziłem się. Zobaczyłem obok Elisabeth, była cała, żyła, nie miała  żadnego śladu krwi ani rany postrzałowej. To był tylko sen. Po chwili jednak zobaczyłem, jak otwiera oczy.
E(lisabeth): Niall! Nic ci nie jest! Ja-ty, oni cię postrzelili!!
J(a): Też miałem ten sen,  ale to był zwykły środek odurzający, nic więcej. Ważne, że nic Ci nie jest, że żyjesz.
E: Przepraszam, że Ci nie uwierzyłam, gdyby nie ja, nie byłoby nas tutaj-powiedziała i zaczęła płakać.
J: Ej, cii... nie płacz, to nie twoja wina. Coś wymyślimy, poradzimy sobie, tylko nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
E: Obiecujesz?
J: Obiecuję, wyjdziesz z tego cała, za wszelką cenę.
E:Ale..-nie zdążyła skończyć, bo po pomieszczenia wszedł jeden z ludzi Josha, i mnie zabrał. Za sobą słyszałem tylko płacz i krzyki Lisy, by mnie puścili. Biedna, była przerażona. Nie chciałem jej zostawiać, ale musiałem. Miałem nadzieję, że nic się jej nie stanie. Po chwili znalazłem się w jakimś pomieszczeniu, sam na sam z Joshem.
Jo(sh): Widzę, że się już obudziłeś. Wyspałeś się dobrze? Mam taką nadzieję, po czeka nas długa rozmowa.
J(a): Zrobię wszystko, ale wypuść Elisabeth-powiedziałem, a on się zaśmiał
Jo: To nie takie łatwe jak się wydaje. Wszystko ma swoją cenę.
J: Wiem, i jestem gotów się poświęcić
Jo: A skąd wiesz, że chcę coś od ciebie? Kiedyś chciałem, Horan i mnie zawiodłeś. Zostwiłeś mnie samego w tym bajzlu, sam musiałem sprzątnąć kilka osób i zacierać ślady.
J: Bo to zaszło za daleko! Mieliśmy tylko sprzedawać  towar, a nie zabijać ludzi!!
Jo: Oj, Niall... Dalej zgrywasz takie niewiniątko, a wiemy, jakie z ciebie niezłe ziółko...
J: Przestań i gadaj czego chcesz!!
Jo: dalej taki wybuchowy, ale według życzenia, przejdę do sedna. Damy jej proszki, żeby zapomniała kilka ostatnich dni, o których jej opowiem, i tak je będzie pamiętała, a ty, będziesz dla mnie pracował, do póki Ci nie będę kazał przestać. I jeszcze jedno, od dziś Elisabeth Morgan dla ciebie  nie istnieje.
J: Dobrze, jeśli tak chcesz. Zrobię to tylko daj mi się z nią pożegnać
Jo: Masz chwilę, zaraz kogoś przyślę z prochami. Idź już, jeśli mnie zawiedziesz, więcej nie będę dla ciebie taki dobry.

*Perspektywa Lisy
J(a): Niall! Nic Ci nie jest! Jak ja się o ciebie bałam!
N(iall): Nic mi nie jest, zaraz wrócisz do domu.
J: A ty?
N: Ja tu zostaję.
J: Nie pozwolę ci! Jedziesz ze mną
N: Nie mogę. Beth, on cię wypuści. Ale najpierw dostaniesz prochy, byś mnie nie pamiętała, Josha, i tego, że tu byłaś. I ja będę dla Josha pracował, do kiedy on będzie chciał.
J: Nie, Niall, ja..Nie! Nie zgadzam się!-zaczęłam płakać, przysunęłam do Nialla, pocałowałam go i szepnęłam mu do ucha:
J: Kocham Cię, jeśli będziesz wolny od Josha, znajdź mnie. Weź moją bransoletkę. Jak się spotkamy, będę wiedziała,że cię znam. Obiecaj, że wrócisz.-powiedziałam, a on zaśpiewał mi cicho do ucha:
NBaby you don’t have to worry
I’ll be coming back for you- po czym do pomieszczenia przyszli dwaj mężczyźni z proszkami i napojem. Niall mi szepnął.
N: nie połykaj tabletek, to nie zadziałają, pamiętaj to, co ci powiedzą, nie znamy się, pamiętaj.-i wyszedł, miałam ochotę płakać, ale musiałam być silna. Dla Nialla


piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 5

Dziękuję za komentarze, choć szkoda, że jest ich mniej niż pod poprzednimi postami, ale mam nadzieję,że to się jeszcze zmieni i będzie więcej, lub przestanę codziennie dodawać rozdziały. Wczoraj dałam nawet 2 ;) W sumie teraz mam już więcej czasu, bo oceny wystawione :D A jak Wasze oceny końcowe? Jakieś jedynki macie? Zapraszam na mojego 2 bloga, dziś pojawił się nowy rozdział, mam nadzieję, że zajrzycie I'm a little bit love drunk. To tyle, miłego czytania ;*
________________________________________________________________________________

*Perspektywa Elisabeth
Słowa Josha jeszcze bardziej mnie przestraszyły. Byliśmy sami na drodze, a wokół nas tylko las. Żadnych aut, ludzi, domów-nic. Nie wiedziałam co robić, ale po chwili otrząsnęłam się, chwyciłam za rączkę od drzwi, otworzyłam je i wyskoczyłam z auta. Zaczęłam biec, lecz słyszałam, że Josh robił to samo. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Nialla.
J(a): Niall, przyjedź po mnie, boję się! Josh, on mnie porwał! Niall! Pospiesz się!
N(iall): Spokojnie! Gdzie jesteś!!
J: Niaaaall!!! Szybko, on jest za mną, Niall!!

*Perspektywa Nialla
E(lisabeth): Niaaaall!!! Szybko, on jest za mną, Niall!!- słysząc słowa Lisy, szybko wziąłem kluczyki i pobiegłem do auta.
J(a): Lisa, spokojnie, słyszysz mnie!?-nic
E: Niall! on tu jest!-powiedziała, więcej nic nie usłyszałem, bo ktoś musiał rozwalić telefon. Był to oczywiście Josh. Nie marnowałem czasu. Przez telefon namierzyłem miejsce, z którego do mnie dzwoniła. Jak najszybciej tam pojechałem.

                                                          * * *
Po jakimś czasie byłem na miejscu, z którego dzwoniła do mnie Beth. Nie było w pobliżu żadnej żywej duszy. Wysiadłem z samochodu i rozejrzałem się po okolicy. Zobaczyłem telefon Elisabeth, a obok niego jakby krew, ale nie byłem pewny. Wziąłem telefon i poszedłem dalej. Na asfalcie zobaczyłem ślady opon. Postanowiłem ruszyć ich śladem, i sprawdzić, gdzie mnie one doprowadzą.

*Perspektywa Beth
Ocknęłam się w jakiejś piwnicy. Zaczęłam rozglądać  się dookoła, jednak nie wiedziałam, gdzie mogę być. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyłam Josha.
Jo(sh): Widz kochanie, że już wstałaś. Znakomicie, teraz sobie pogadamy. Więc za próbę ucieczki Niall sobie pocierpi, a ty na to popatrzysz, nie zamkniesz oczu, dopilnuję tego.
J(a): Nie, nie krzywdź go!! Czego chcesz!? Pieniędzy!? Mogę ci dać, ile tylko zechcesz! Tylko puść nas!-on roześmiał się.
Jo: Nie, nie chce pieniędzy. Niall po prostu musi zapłacić za błędy przeszłości, a ty mi tylko w tym pomogłaś. Dziękuję, ale wiem, że jak ty pocierpisz, on to odczuje bardziej niż swoje cierpienie. -po tym dwaj mężczyźni wprowadzili pobitego już Nialla. Podbiegłam do niego.
J: Niall, co oni ci zrobili!? Zapłacicie za to!!
Jo: Nie wydaje mi się, kochanie. Wszystko zostało tak zaaranżowane, jakbyście razem wyjechali, ale jeśli nie będziecie grzeczni, to nie wrócicie z tej podróży żywi, więc zastanówcie się.
N: Ta sprawa dotyczy tylko nas, więc puść ją! Chciałeś mnie, udało ci się! jej w to nie mieszaj.
Jo:Ona już w tym jest. Przykro mi, kolego, ona też pocierpi.-po jego słowach Niall próbował się wyrwać, i udało mu się to, jednak Josh wyciągnął pistolet i wcelował w niego, jednak kula nie trafiła w Nialla. Trafiła we mnie. Nic już nie czułam. Nic nie słyszałam. Nic nie widziałam.

*Perspektywa Nialla

J(a): Zabiję cie za to, że  zabiłeś ją! To miało jej nie dotyczyć!
Jo(sh): Hahaha, i co mi zrobisz? Mam przewagę, nie tkniesz mnie nawet, a tej suce nic nie będzie, zaraz ktoś się nią zajmie, a ja się zajmę tobą. A ona mogła okazać się rozsądkiem i cię nie zasłaniać, ale dobrze że cierpi. Ty też przez to cierpisz, a taki był mój cel. Jeszcze się wami trochę zabawię, a później, skończycie  z kulką, jak Lisa dziś, lub odejdziecie. Zależy, czy będziesz grzeczny.
J: Czego chcesz!?
Jo: Byłeś jednym z moich dilerów, byłeś najlepszy, ale odszedłeś, zanim ci pozwoliłem. To był błąd. Teraz za późno, nie pozwolę ci wrócić, ale odcierpisz swoje.

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 4

Dziękuję za komentarze. Rozdział miał być jutro, ale daję dziś. Oczywiście, jutro też się postaram dodać, bo dziś taki krótki. Zapraszam na bloga I'm a little bit love drunk. Mam nadzieję, że zostawicie tu komentarze. Miłego czytania Directioners <3
_________________________________________________________________________________

*Perspektywa Nialla

Po naszym spotkaniu przed domem Elisabeth nie widziałem jej więcej w szkole, a na lekcjach siadała daleko ode mnie jakby specjalnie to robiła. Bałem się o nią i starałem się mieć ją na oku tak często, jak się da. Podejrzane było to, że spędzała czas z Joshem. Może chciała mu podziękować, że ją wczoraj zabrał. Nie wiem. Postanowiłem więc pogadać z Joshem.
Jo(sh): O, Niall. Stary, dobrze cię widzieć.
J(a): Mi nie jest tak przyjemnie-wysyczałem
Jo: O co ci chodzi? Wrzuć na luz!
J: O co mi chodzi? Jeszcze raz zbliżysz się do Elisabeth to
Jo: To co!? Ona już jest moja! Odrzuciła Cię, grzeczna suka. Tak niewiele trzeba, żeby się poddała. Ale dobrze, że mnie posłuchała, bo teraz gadałby, z tobą nad twoim grobem, dziękuj jej, bo ci życie uratowała!
J: Zamknij się! Tknij ją, a będziemy gadać nad twoim grobem!
Jo: Ups! Za późno! Dała się owinąć wokół palca!
J: To lepiej dla ciebie, żeby tak dobrze nie było!-wrzasnąłem i poszedłem. Wiedziałem, że oczy muszę mieć szeroko otwarte i pilnować Beth, więc postanowiłem z nią pogadać. Na szczęście znalazłem ją przy szafce.
J(a): Elisabeth, wiem,że miałem się z tobą nie kontaktować, ale musimy pogadać. Powiem ci coś, i zdecydujesz, co jest prawdą. Daj mi tylko tą chwilę.
E(lisabeth): Dobra, mów/
J: Ten anonim, który wczoraj dostaliśmy nie był o Mike'a.
E: To od kogo!?
J: Od Josha
E: Wiedziałam! Jesteś o niego zazdrosny i będziesz na niego zwalał! To jest żałosne!
J: Elisabeth! To prawda! Nie chcesz, to mi nie wież. Ale proszę cię uważaj na niego.-w tym momencie podszedł Josh
Jo(sh): Powinieneś już chyba iść.
J: Sam o tym zdecyduję. Mam cię na oku-pamiętaj

*Perspektywa Lisy
Myślałam o słowach Horana. Część mnie ufała mu bezgranicznie i chciała z nim być część mówiła, że jest "tym złym" i mam go ignorować. Nie wiedziałam co robić, lecz w efekcie postanowiłam wybrać rozum-czyli ufać Joshowi. Po chwili rozmyśleń usłyszałam dźwięk telefonu. Dostałam sms-a od Josh'a
                                                 " Mam propozycję. Pojedźmy jutro z moimi przyjaciółmi
                                                    nad jezioro. Odstresujesz się trochę"
Ja mu odpisałam:
                                                   " Z chęcią. Napisz, kiedy mam być gotowa".
       
                                                                    * * *

Byliśmy z Joshem w drodze nad jezioro i do jego znajomych. Jednak w pewnym momencie chłopak zjechał z drogi.
J(a): Josh gdzie my jedziemy?-zapytałam, a on się uśmiechnął-My-my wcale nie jedziemy nad jezioro,prawda? -powiedziałam, na co się głośno zaśmiał
Jo(sh): Nie, kochanie. Nie jedziemy. Trzeba było słuchać Nialla. Teraz jest na to za późno.

Rozdział 3 cz.2

Przepraszam, że wczorajszy rozdział był krótki, ale zrozumcie mnie-koniec roku się zbliża i mam dużo nauki. Dzisiejszy będzie również krótki, ale wynagrodzę Wam to na weekend ;)
Zapraszam na mojego 2 bloga --------> I'm a little bit love drunk
P.S. dzięki za komentarze, liczę, że pod tym rozdziałem też je zostawicie :*
_________________________________________________________________________________



*Perspektywa Beth

Przerażona weszłam do domu i zamknęłam drzwi na klucz. Wiedziałam, że muszę kategorycznie zakończyć znajomość z Niallem. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać, głośno płakać. Z bezsilności? Ze strachu? Bałam się o Nialla? Nie chciałam kończyć naszej znajomości?-sama nie znałam odpowiedzi na te pytania.  Nic mnie teraz nie obchodziło, po prostu siedziałam i płakałam, jednak po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi, które stawało się co raz głośniejsze-mimo to nie otwierałam. Płakałam dalej.

N(iall): Elisabeth! Wpuść mnie! Wiem, że tu jesteś! Proszę! Lisa! Odezwij się!-krzyczał z bezsilność, był przerażony, głos mu się łamał. W końcu wstałam i otworzyłam mu. On od razu mnie przytulił, co mnie zdziwiło-pozytywnie.
N: Bałem sie, że on już ci coś zrobił!
J(a): Kto!? Wiesz od kogo ten list?
N: Od Mike'a. A od kogo innego?? 
J: Niall, nie ważne od kogo. Wyjdź stąd i więcej tu nie wracaj. 
N: Ale jak to!? Beth! On to zrobił specjalnie, żeby nas rozdzielić! Nie pozwolę Ci na to, nie uciekniesz ode mnie. Muszę Cię chronić. Ja sobie nie daruję, jeśli coś Ci się stanie!
J: Niall, tak będzie-tak będzie lepiej.
N: Nic nie będzie lepiej! Proszę, nie karz mi odchodzić! Wszystko, tylko nie to!
                                                    
                                    Don’t try to make me stay or ask if I’m okay
                                               I don’t have the answer

J: Niall, ja nie wiem teraz, co o tym myśleć. Boję się, ja nie chcę, żeby coś się nam stało. Tak będzie lepiej. Lepiej byłoby gdybyś już poszedł.-powiedziałam z  trudem powstrzymując łzy
N: Jesteś tego pewna?
J: Tak, chyba tak.
N: Więc niech tak będzie. Pamiętaj, nie ważne gdzie będziesz, dzwoń o każdej porze dnia, a ja się zaraz zjawię. Żegnaj.-powiedział i pocałował mnie, najpierw odwzajemniłam pocałunek, jednak szybko go odepchnęłam, a on wyszedł. Tak cholernie chciałam, żeby został, ale nie mogłam tego zrobić Mu, sobie... Nie mogłam. W momencie, gdy mnie pocałował ukradł moje serce, wziął je ze sobą. 

Znów zaczęłam płakać, tym razem z bezsilności. Nie mogłam nic zrobić, i to mnie tak bardzo bolało. Moje serce krwawiło. Ale postanowiłam być silna. Wstałam, podreptałam do łazienki, wykąpałam się, ubrałam piżamę i poszłam spać, aby w ten sposób zapomnieć o cały dzisiejszym dniu, o wszystkich wydarzeniach.

                             * * * 
Następnego dnia wstałam w dużo lepszym humorze,niż gdy szłam spać. Poranek był piękny, słoneczny. Szczęśliwa poszłam do szafy, by wyjąć zestaw ciuchów na dziś. Ubrałam się w nie i wesoła ruszyłam do garażu po moje  cabrio i pojechałam do szkoły.Jednak gdy wyjeżdżałam minęłam Nialla, i wszystkie wspomnienia wczorajszego dnia wróciły.