piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 9

Dziękuję za komentarze! Mam nadzieję, że święta dobrze wam minęły! A co do bloga... nie długo już na prawdę koniec. Ja staram się jakoś wszystko odwlec. Ale to już na prawdę "nearly over" haha, tak z piosenki Summer Love. Kocham Was. Dziękuję za wszystko, i miłego czytania!
_______________________________________________________________________
*Perspektywa Stacey
Minął rok odkąd mieszkamy razem. We trójkę. Niall z czasem zaczął odzyskiwać pamięć. Jednak nie wszystko. Nasze stosunki się nie zmieniły zbytnio. Blondyn po prostu mi zaufał, a ja jemu. Chociaż wszyscy nam mówili, że jesteśmy piękną parą, wspaniałym małżeństwem. Ale nic z tych rzeczy! Łączyło nas tylko dziecko. no i w sumie to, że mieszkamy razem. James szybko urósł, zaczął chodzić i coś tam mówić, bardziej po swojemu. A Niall, no cóż. Zachowywał się dziwnie. Nic nie mówił. Ja nie pytałam. udawałam, że nie widzę. Do czasu,  gdy nie wrócił do domu kilka dni z rzędu. Teraz na prawdę zaczęłam się bać. 

Nie spałam całą noc, nie wiem, który to już raz. Martwiłam się o Nialla. Dzwoniłam-włączała się poczta. Szukałam jego znajomych-ich też nie było. Dziwne, nie? No cóż, przynajmniej prawdziwe. Tej nocy jednak nie było spokojnie. Do drzwi ktoś się dobijał. Otworzyłam i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę.
M: Pani Elizabeth, tak?
J: Tak, to ja. Coś się stało?
M: Nie. W sumie tak. Nie będę pani nic tłumaczył. Dobrze, że pani nie śpi. Proszę się ubrać, zabrać dziecko i jedziemy. Nie ma czasu nic pakować, a wszystko potrzebne jest na miejscu. Łącznie z panem Horanem.-Oh, więc przypomniał sobie? Wspaniale! Szkoda, że wcześniej mi nie powiedział, że znienacka czeka nas przeprowadza! Tylko w co on się wpakował, wymyślił, wykombinował. Znowu zrobił,  że musimy, nie wiem, umm, uciekać? Wiem jedno, uduszę go, jak go spotkam! Ale zrobiłam to, co mi polecił ten mężczyzna. Ubrałam, się, z Jamesem zrobiłam to samo i po chwili byliśmy w samochodzie. Najpierw pojechaliśmy na lotnisko. Wow! Czekał na nas prywatny samolot!. Nie wiedziałam, dokąd nas zabierze. Ale lot był dosyć długi. James spał, ja też zasnęłam. Pierwszy raz od jakiegoś czasu. Choć cały czas się denerwowałam.
M: Proszę pani, już wylądowaliśmy-powiedział mężczyzna, który.. nie wiem, był jakimś ochroniarzem, czy coś...
Obudziłam się, a synka wzięłam na ręce. Gdy wyszłam z samolotu czekała limuzyna. Tym razem miałam podróżować z następną osobą. Tym razem była to kobieta.
K: Witam, pani Elizabeth. Mam nadzieję, że podróż dobrze pani zleciała. Teraz pojedzie pani ze mną. Proszę nie zadawać pytań. Zajmiemy się panią, a wieczorem pojedzie pani spotkać się z panem Horanem.- O co tu chodzi!? Zabierzcie mnie do niego teraz, a nie bawicie się w podchody!? Myślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Po prostu bez pytań wsiadłam do limuzyny. Najpierw kobieta zabrała mnie i Jamesa na śniadanie. Było na prawdę pyszne! I było go dużo. Naleśniki, tosty, grzanki, jajecznica, kanapki i wiele innych. Jednak nie było mi dane więcej czasu spędzić z synem w dalszej podróży, bo... w sumie nie wiem czemu. Takie fochy Nialla. Jakaś opiekunka, czy coś go wzięła, a ja pojechałam gdzieś dalej z kobietą. W sumie, nawet nie wiedziałam, gdzie jestem! Ale po chwili byłam w centrum miasta. I to nie byle jakiego! To było centrum pięknego, słonecznego Miami! Nagle limuzyna znów się zatrzymała . Ale przed jakimś domem mody, salonem piękności... Czy coś. Nie byłam pewna, gdzie idziemy. Najpierw jednak był salon piękności. Kobieta, z którą byłam od razu powiedziała, a raczej zrobiła to jej mina, mniejsza z tym, dała mi do zrozumienia, że mam o nic nie pytać. Tak też zrobiłam. Tam zajęto się mną szybko. Jakieś kobiety zrobiły mi makijaż, pomalowały paznokcie, i uczesały. Później kobieta zaciągnęła mnie do sklepu obok i kazała wcisnąć się w tak obcisłą sukienkę, że nie mogłam oddychać. No i szpilki, w których byłam skazana na potknięcie i zabicie się!
K: Teraz uda się pani do pana Horana. Jest już tam pani synek. -powiedziała, skinęła głową i odeszła. A ja znowu weszłam do auta. Tym razem był już tylko szofer. Zawiózł mnie do portu. Tam weszłam na pokład. Zobaczyłam Nialla i Jamesa. Blondyn bawił się z synem, i nie zauważył by mnie, gdyby nie obsługa.
N: Hej. Elizabeth, pięknie wyglądasz. Zanim zaczniesz krzyczeć, wysłuchaj mnie. Nie było mnie kilka dni, bo byłem tu. Żeby to wszystko przygotować, Bo ja, yyy, bo wiem. Uświadomiłem sobie że... -zatrzymał się i wziął głęboki oddech. - Chcę zapytać, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz panią Horan.

5 komentarzy:

  1. Piękny rozdział :) Zastanawiam się co powie Elizabeth
    Czekam na nexta z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :D
    Z niecierpliwością czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! : )
    Trochę mną poturbowało po wiadomości, że kończysz bloga.
    Ale czekam na następny : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział :D Horan się oświadczył awwwww ♥

    OdpowiedzUsuń