poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 1

*Perspektywa Lisy
Wstałam zmęczona moimi rozmyślaniami na temat mojego życia, które jest do kitu! Niechętnie podeszłam do szafy, wyjęłam z niej ten zestaw i wyszłam do szkoły. Po kilku minutach samotnej wędrówki zobaczyłam mury szkoły. Wzięłam głęboki oddech, przybrałam maskę z szerokim uśmiechem i niepewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Cały czas czułam na sobie wzrok całej szkoły. Może dlatego, że byłam nowa? Albo po prostu tak szybko złapałam kontakt z popularnymi osobami ze szkoły? Nie miałam pojęcia, szłam tylko i uśmiechałam się doludzi, którzy do mnie machali lub witali się ze mną. Przed drzwiami do szkoły zobaczyłam chłopaka z mojej klasy,Nialla Horana, który bezczelnie się na mnie gapił. Miałam ochotę go walnąć, ale już jakaś plastikowa blondyna mnie minęła i rzuciał mu się na szyję całując go. Czemu mnie ten widok nie zdziwił, że nasz szkolny Bad Boi mizia się już z kolejną??  Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam korytarzem do klasy matematycznej, gdzie właśnie mięliśmy dwie pierwsze lekcje. Przed klasą rzuciła się na mnie Megan Parker i Jenna Morgan, dziewczyny z którymi zdążyłam się naprawdę zakolegować. Jednak nasze przywitanie przerwał dzwonek na lekcje. Niechętnie weszłyśmy do klasy. Wszyscy uczniowie zajęli swoje stałe miejsca, jednak, że była to moja pierwsza lekcja matematyki, bo pani była dłużej na wakacjach, nie miałam swojego miejsca.
N(auczycielka): O, widzę, że mamy już nową uczennicę, Elisabeth, usiądziesz w ostatniej ławce z Niallem.
J(a): Al..
N: Nie dyskutuj tylko siadaj!-gdy wrzasnęła w całej klasie ucichły rozmowy. Nie chciałam się z nią kłócić, więc usiadłam z Horanem, dając przy tym satysfakcję i mu, i nauczycielce, jednak gdybym była w starej szkole, dałabym jej do zrozumienia, kto tu rządzi. Cała lekcja zleciała mi na myśleniu o niebieskich migdałach  i o tym, co zrobić, by inni z klasy nie postrzegali mnie jako aniołka, jakim byłam w poprzedniej szkole. Zrozumiałam, że jeśli chcę przetrwać, muszę przybrać pozory zimnej, mocnej, niezależnej, a jednocześnie kobiecej i szczerej. Wiedziałam już, co muszę robić. Znów poczułam, że sama do siebie się uśmiecham. Moje cudne myśli przerwał mi mój "kolega" z ławki
N(iall): A ty co się tak szczerzysz?? Na mój widok?-szepnął mi do ucha
J(a): Nie pochlebiaj sobie blondasku, mnie interesują mężczyźni, nie cioty.-naszą rozmowę chyba usłyszeli jego koledzy, bo zaczęli się z niego śmiać i przybijać ze mną piątki, ale ja nie pozostałam na laurach i burknęłam do nich:
J: A wy to co!? Lustra w domu nie macie, lalusie?? -wskazałam palcem na jednego z nich-A tobie się przyda  mniej solarium, chyba że idziesz na konkurs Miss.-powiedziałam, a w całej klasie było słuchać śmiechy uczniów. Ja dumna ze swoich wyczynów rozsiadłam się wygodnie w ławce, przybijając piątki z Megan i Jenną.
N: No, no, no, widzę, że aniołki też mają rogi, kujonie... Lepiej wracaj do lekcji matmy, bo jeszcze dostaniesz uwagę za przeszkadzanie.-tym to mnie wkurwił totalnie, nie wytrzymałam, i zrzuciłam mu książki z matmy prosto w krocze, a on głośno jęknął z bólu.
J: Oj, wybacz Niall, jestem taka niezdarna.-powiedziałam i puściłam mu oczko. On pochylił się do mnie i szepnął do ucha:
N: Jeszcze tego pożałujesz.
J: A co, twój tatuś na mnie nakrzyczy?? A może mama??
N: Nie mam rodziców, ale bez nich też sobie poradzę.-powiedział, mi zrobiło się głupio.
J: Przepraszam, nie wiedziałam
N: Nie potrzebnie.
J: A co się, co się z nimi stało??-powiedziałam niepewnie
N: Zginęli w wypadku.
J: Ja, przykro mi-powiedziałam, po czym zadzwonił dzwonek, który mnie uratował, jednak czekała mnie jeszcze jedna lekcja matematyki.
                                                                              * * * 
Wracając do domu znów zauważyłam gapiącego się na mnie Horana. Jechał autem, pewnie też wracał do domu.
N: Podwieźć cię? Jedziemy w tą samą stronę? 
J:Nie wydaje mi się, że w tą samą, poza tym, przejdę się. -powiedziałam, po czym zaczął padać deszcz, na co zaklnęłam pod nosem.
N:Na pewno?? Wydaje mi się, że przemokniesz, poza tym, jesteśmy są siadami.- no tak, przypomniało mi się, to on był tym nowym na naszym osiedlu. Ale jeszcze tego brakowało! Już go miałam dość, a co dopiero mieszkać obok niego!
J: Dobra, zawieź mnie do tego cholernego domu.-powiedziałam, czym znowu dałam mu satysfakcję. Jechaliśmy w chwilę w ciszy, po czym nagle samochód zgasnął.
J: Co się stało? 
N: Wydaje mi się, że dalej będziemy musieli pójść, brak paliwa. 
J: Fuck! Akurat teraz! Jak tak pada!
N: Nie jest tak źle, w końcu mamy blisko, chodź, pobiegniemy.- powiedział, po czym wyskoczył z auta, a mi otworzył drzwi po drugiej stronie. Niechętnie chwyciłam jego dłoń, i pobiegliśmy w stronę mojego domu.

4 komentarze:

  1. Oj podoba mi sie czekam na dalsza czesc ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebisty * . *
    Informuj mnie na następnych rozdziałach na tt: @Paulina___1D

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebisty!!! czekam na kolejny :3 mój tt: @OliwiaKwapich

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty! Zapraszam do mnie --> http://1dhazza.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń